poniedziałek, 27 lipca 2015

Rozdział 38 "Ponowne szukanie pracy. Spotkanie i lemoniadka z panią Cathy."

*Z pkt.Jade*
-Szlag mnie zaraz trafi!-zamknęłam laptop.
-Nie ma nic?-zapytała zaniepokojona Meg, siadając w fotelu.
-Brawo!-westchnęłam.
-Spokojnie, na pewno za niedługo coś znajdziesz.-uśmiechnęła się ciepło i upiła ciecz z kubka.
-No nie wiem.-odsunęłam laptop i usiadłam po turecku.
-Jeśli chcesz mogę popytać o jakieś oferty w pracy. Może akurat ktoś by coś dla ciebie miał.-odstawiła kubek na stolik i uśmiechnęła się.
-Serio? Mogłabyś!-spytałam z nadzieją.
-Jasne, czego nie robi się dla przyjaciółki.-podkuliła nogi i puściła mi oczko.
-Jesteś świetna!-rzuciłam się na nią.
Zaczęła się śmiać.
-Wiem.
-Kiedy będą dziewczyny?-zapytałam wracając na miejsce.
-Nie mam pojęcia.-zgarnęła pilota i włączyła TV.
-Idę do siebie.-chwyciłam laptopa pod pachę i ruszyłam na górę.
Odłożyłam komputer na biurko i sięgnęłam po telefon. Wyświetlacz wskazywał godzinę dziesiątą. Zabrałam z szafy bluzę i małą torebkę, do której wrzuciłam wcześniej trzymany przedmiot, chusteczki, portfel oraz pomadkę. Poprawiłam włosy i ubrałam trampki. Gotowa zeszłam na dół.
-Wybierasz się gdzieś?-zawołała z pokoju brunetka.
-Idę na miasto!
-Okej, uważaj!
-Jasne! PA!-otworzyłam drzwi.
-Pa!-dobiegł mnie jeszcze głos.
Zamknęłam drzwi i ruszyłam w kierunku centrum.
                                                  Chodziłam po mieście dobre dwie godziny. Nie kupiłam nic konkretnego. Chodzenie po sklepach też mi się znudziło, więc obrałam kierunek DOM. Nagle usłyszałam za sobą swoje imię.
-Jade!-odwróciłam się.
-O dzień dobry!-uśmiechnęłam się.
-Co u ciebie kochana?-zagadnęła pani Cathy, mama Jamesa.
-Jakoś leci.-wzruszyłam ramionami. A co u pani?
-Też jakoś leci. Może skusisz się na lemoniadę?-uśmiechnęła się szczerze.
-Z przyjemnością.-ruszyłyśmy w kierunku kawiarenki.
Zajęłyśmy stolik dwuosobowy. Podeszła do nas kelnerka i przyjęła zamówienie.
-Wiesz Jade jaka jestem szczęśliwa.-tak jej uśmiech mówił wszystko.
-Co się stało?-poprawiłam się na krześle.
-Mój syn nie jest już z Halston! I to wszystko dzięki tobie!-złapała mnie za rękę.
-Proszę nie przesadzać, ja nic takiego nie zrobiłam.-czułam się dziwnie przytłoczona.
-Ależ nie przesadzam. Mam coś dla ciebie.-nachyliła się i zaczęła szukać czegoś w torebce.
-Nie musi pani.
-Jade, to mały drobiazg.-podała mi pudełeczko.
Mam wątpliwości do tego co znajdę w tym pudełku. Najchętniej wrzuciłabym je do torebki, ale pani Cathy uważnie mnie obserwowała i sugerowała, żebym je otworzyła. Posłuchałam jej rady, bo mogłam zrobić? Czułabym się głupio. Nagle zadzwonił telefon. Nie mój tylko pani Cathy. Na szczęście.
-To James.-uśmiechnęła się i odebrała.
Jakby czytał w moich myślach. Pokazałam kobiecie,że pudełeczko ląduje w torebce, a ta z uśmiechem pokiwała głową. Podeszła do nas kelnerka i podała nasze zamówienia. Pani Cathy zakończyła rozmowę.
-Co u Alison?-zagadnęłam.
-Bardzo dobrze.-rozpromieniła się.
Kobieta jest dzisiaj wyjątkowo radosna. Dziwnie przebywać w tak naładowanym szczęściem pomieszczeniu.
-Przyjeżdża do nas za niedługo. Jest w Europie z pracy. Musiała tam załatwić coś pilnego. Mogę jej powiedzieć, że jesteś i spotkacie się.
-Tak, to miło z pani strony.-posłałam jej ciepły uśmiech.
-Zadzwonię do ciebie jeśli uda mi się coś uzgodnić.
-Dobrze. Dziękuję.
-Ali na pewno się ucieszy. Tak dawno się nie widziałyście.
-Ma pani rację.-spojrzałam na zegarek, który wisiał nad ladą. Wie pani co, na mnie już pora.-założyłam torebkę przez ramię i wstałam.
-Dobrze kochana. Do zobaczenia.
Pożegnałam się z panią Cathy uściskiem i wyszłam z kawiarenki w stronę domu.
                                                                             *** 
-Jade to ty?!-weszłam do domu, a z kuchni dochodził głos Meg.
-Tak!-odkrzyknęłam i ściągnęłam buty. 
Ruszyłam do przyjaciółki.
-Co robisz?-nachyliłam się przez jej ramię.
-Sałatkę.-uśmiechnęła się. Znalazłaś coś dla siebie?
-Nieee.-usiadłam na krześle. Ale spotkałam mamę Jamesa.-wzruszyłam ramionami.
-Oooo i co opowiadała?-dosypała jakieś przyprawy.
-Cieszyła się,że James nie jest już z Halston. I właśnie...-zaczęłam grzebać w torebce.
-Czego szukasz?-brunetka odwróciła się do mnie.
-Dostałam to.-wyciągnęłam pudełeczko na stół.
-Co to?-zainteresowana przyjaciółka usiadła obok mnie.
-Sama nie wiem.
-To otwórz.-uśmiechnęła się lekko.
Uchyliłam powoli wieczko. Moim oczom ukazał się prześliczny naszyjnik.
-O ja cię! Śliczny!-pisnęła Meg i "pomacała" go.
-Masz rację.-uśmiechnęłam się i założyłam biżuterię.
-Co jest śliczne?-zapytała Ely wchodząc z Domi do kuchni.
-Jade dostała piękny naszyjnik.-poinformowała je Meg i dziewczyny ruszyły w moim kierunku.
-Boski! Od Jamesa?-zapytała Domi.
-Blisko, od jego mamy.-uśmiechnęłam się.
-Od jego mamy?!-zdziwiły się i patrzały na mnie z szeroko otwartymi oczami.
-Za pomoc.-pokręciłam oczami.
-Jaką?-spytały zainteresowane Ely i Domi w tym samym czasie,
-Ehhh...-westchnęłam. Za to,że James nie jest z Halston. Twierdzi,że to moja zasługa. A wcale się tak nie czuję.-powiedziałam lekko przybita. Trochę głupio się z tym czułam.
-Nie przesadzaj, mama Jamesa po prostu cię lubi.-puściła mi oczko Meg.
-Mam pomysł.-dziewczyny spojrzały na mnie. Możemy nosić ten naszyjnik na zmianę, co wy na to?-uśmiechnęłam się szeroko dumna z pomysłu.
-Okej!-odpowiedziały.
Ruszyłam do salonu i usiadłam w fotelu.
-Domi?-zwróciłam się szeptem do kuzynki. Ely i Meg o czymś dyskutowały i włączyły telewizor.
-Tak.-spojrzała na mnie.
-Co jest?-podparłam brodę o rękę.
-Dlaczego coś ma być?-odpowiedziała zmieszana.
-Wydaję ci się, po prostu jestem zmęczona.-ziewnęła i uśmiechnęła się.
-To już mi lepiej.-wystawiłam język i przyłączyłam się do oglądania reklam. Może za chwilę poleci coś bardziej interesującego.
_______________________________________

Hejo! :) Przepraszam, za spóźniony rozdział, ale długo zwlekałam z tym czy go dodać. Trochę się dzieje w wakacje i nie mam czasu wejść na bloggera albo czasami mi się nie chce...Ale ruszyłam dzisiaj tyłek i oto jest! W sumie nie mam się co cieszyć, bo znowu wyszedł jakiś taki oklapnięty...
Mniejsza, mam nadzieję,że rozdziały będą potem ciekawsze, a tak przynajmniej mam w planach, więc wiecie obserwujcie ;) Dziękuję za poprzednie komentarze pod postem :* Liczę,że pod tym nie będzie mniej ^^.
Jak u wam leci życie? Macie jakieś plany co do blogosfery? A może jakieś wyjazdy? Dajcie znać xD.

Następny rozdział mam nadzieję pojawi się w piątek 31 lipca, ale niczego nie obiecuję (to taki wstępny plan, zobaczymy co będzie z komentarzami :P )

Okej do zobaczenia! Pozdrawiam Was ciepło, bo dzisiaj u mnie za oknem okropna pogoda, brrr.... :*.
Papa! xo
 

piątek, 26 czerwca 2015

Rozdział 37 "Wyjazd i pożegnanie cioci oraz kac po imprezie"

*Z pkt. Jade*
Godzina 10:00. Razem z Domi czekałyśmy, aż ciocia odleci swoim samolotem do Londynu. Czuję się dziwnie. Jakoś tak pusto...Musiałam pożegnać się z moim psiakiem.
-Mama będzie tęsknić!-pocałowałam psa w czarny nosek,zamerdał ogonkiem. Przyjedziesz znowu do mnie?-przytuliłam go, a on szczeknął.
-Na pewno.-ciocia posłała mi ciepły uśmiech.
Z głośników dobiegały głosy różnych kobiet, które ogłaszały loty.
-Mamo powinnaś się już zbierać.-Domi podała cioci torebkę.
-No tak.-zabrała mi linkę z ręki. Trzymajcie się i pamiętajcie,że zawsze jestem pod telefonem. Przekażcie Ely i Meg całusy ode mnie.-podeszła do nas i przytuliła się.
-Cześć!-zawołałyśmy za ciocią kiedy się oddaliła.
-Wracamy do domu?-popatrzałam na kuzynkę.
-Może pójdziemy do kina. W domu i tak nie ma nic ciekawego do roboty.-uśmiechnęła się.
-Okej, a wiesz co leci?
-Nie, ale zaraz sprawdzę.-uśmiechnęła się i wyciągnęła telefon.

*Z pkt. Jamesa*
-Ałła!-obudziły mnie jakieś głosy.
-Co jest?-otworzyłem oczy, a głowa zaczęła mi pękać.
-Chyba mam kaca.-odezwał się Kendall przykrywając oczy dłonią.
-Ja też.-odezwał się Carlos i złapała za głowę. Logan nadal stękał.
-Może wody?-zapytałem, a wszyscy przytaknęli. Powolnym i chwiejnym krokiem poszedłem do kuchni. Zabrałem z szafki cztery szklanki i z lodówki dużą butelkę wody.
-Co się wczoraj działo?-zapytał Kendall, kiedy odłożyłem rzeczy na stolik.
-Nie pamiętam za wiele.-odezwał się Carlos, a do drzwi zadzwonił dzwonek. Ruszyłem otworzyć. W drzwiach stał policjant.
-Dzień dobry!-zaczął. Lekko się skrzywiłem. Miał strasznie donośny głos, a moja głowa cierpiała.
-Dzień dobry, co się stało panie władzo?-podparłem się o ścianę.
-Dostaliśmy zgłoszenie, że ktoś z tego domu zakłócał ciszę nocną.-poprawił pasek z broniom.
-Strasznie mi przykro, ale trochę nam się zapomniało.
-Rozumiem.-mężczyzna uśmiechnął się. Tylko proszę następnym razem ciszej, bo sąsiedzi będą mi kazali pana aresztować.-puścił do mnie oko.
Uniosłem brwi.
-Dziękuję.
-Do widzenia i proszę pamiętać,że następnym razem może się to inaczej skończyć.-uniósł czapkę i odwrócił się.
Stałem w drzwiach lekko zdziwiony, ale kiedy policjant odpalił samochód, zamknąłem drzwi i wróciłem do chłopaków.
-Słyszeliście?
-Tak.-Carlos odstawił swoją szklankę i zaczął się śmiać.
-Tego co tak bawi?-zapytał Kendall leżący na kanapie.
-To Carlos tego nie ogarniesz.-sprostował Logan.
             Po prysznicu, wróciłem do salonu i zaczęliśmy się zbierać do studia. Zabraliśmy sobie po jabłku i butelce wody.

*Z pkt. Jade*
Po filmie wróciłyśmy do domu. W salonie zastałyśmy Elizabeth, która oglądała TV.
-Hej!-dosiadłyśmy się na kanapie.
-Hej.-spojrzała na nas i zabrała żelka z miski, którą miała na kolanach.
-Co tam?-zagadnęła.
-Byłyśmy w kinie na "Wilku z Wall Street", w ogóle masz pozdrowienia od mamy.-odezwała się Domi.
-A tobie jak minął dzień?-zapytałam.
-Praca,praca i jeszcze raz praca.-westchnęła i wzięła kolejnego żelka.
-Co teraz leci?-blondynka sięgnęła po żelowego miśka.
-Pamiętniki Wampirów.-uśmiechnęła się , a ja z Domi dołączyłyśmy do oglądania.
____________________________________________
Hej! :)
Zaczęły się wakacje!! :D Woooo!! Ja się tam cieszę, chociaż po wakacjach nowa szkoła trochę mam stracha ^^, ale nie może być gorzej niż w gimnazjum, prawda? ;)
Z rozdziału nie jestem zadowolona, wręcz odwrotnie, trochę mi za niego wstyd, bo jest kompletnie do duuuupy. Ostatnio straciłam wenę :/. Okropne uczucie...:( Ehhhh...

Ale powiedzcie co u was? ;) Macie jakieś plany na wakacje? Może tworzycie jakieś nowe blogi? W czasie wakacji bardzo chętnie "zjednoczę" się z czytelnikami :)

Do zobaczenia :**. Liczę na 5 komentarzy. 5 komentarzy=NEXT!

sobota, 20 czerwca 2015

Rozdział 36 "Słodko,boskie lenistwo./Imprezka!"

*Z pkt. Jade*
Dzisiaj obudziłam się jakoś po 11. Jest niedziela nudny dzień, więc sobie odpoczywamy. Wzięłam laptop i zaczęłam przeglądać facebook'a. Popisałam trochę ze znajomymi i wylogowałam się. Jutro wyjeżdża ciocia. Odłożyłam laptop na biurko i zeszłam na dół.
-Witaj Jade!-przywitała mnie wyżej wymieniona.
-Cześć ciociu, właśnie cię szukałam.-uśmiechnęłam się.
-Mnie? Coś się stało?-zdziwiła się.
-Nie, chciałam zapytać czy nie potrzebujesz pomocy?-wzruszyłam ramionami.
-Cóż przydałaby mi się pomoc w pakowaniu.-uśmiechnęła się. Jeśli chcesz możesz mi pomóc.
-Okej i tak nie mam co robić.-zaśmiałam się i poszłyśmy do jej pokoju.
*Z pkt. James*
Po długiej i męczącej próbie, razem z chłopakami pojechaliśmy do mnie, ale najpierw zachaczyliśmy do sklepu po alkohol. Kiedy weszliśmy do domu, chłopaki zajęli miejsce w salonie, a ja zaniosłem piwo do lodówki.
-Mam dość!-usłyszałem głos Logana.
Zaśmiałem się pod nosem i ruszyłem do przyjaciół.
-A kto nie? Sześć godzin w studiu!-jęknął Carlos.
-Ej takie niestety jest życie. Chcieliśmy być sławni.-powiedziałem i rzuciłem się na kanapę obok blondyna.
-No właśnie!-poparł mnie kolega. Wiecie co?
-Co?!-zapytaliśmy zdziwieni z resztą.
-James masz gitarę?-spojrzałem na blondyna jak na idiotę.
Spędza u mnie dużo czasu i pyta się czy mam gitarę? Okej. Zmęczenie.
-Stoi w moim pokoju, a co...-już go nie było.
-Ciekawe co znowu wymyślił.-burknął Carlos.
Chwilę później wrócił zadowolony Kendall z gitarą i usiadł w fotelu.
-Czego się tak cieszysz?-odezwał się Logan.
-Zaśpiewamy!-wybuchnął uradowany.
-Stary daj spokój!-wrzasnąłem z Carlosem.
-Nieee!-Logan zaczął krzyczeć i zatykać uszy jak małe dziecko.
-No proszę was!-uśmiechnął się.
-Co jeszcze?! Sześć godzin harówy! A ty każesz nam jeszcze śpiewać!-oburzył się Carlos.
-Co chcesz zaśpiewać?-zapytałem, a chłopcy spojrzeli na mnie jak na debila.
-Może Famous, fajnie by było sobie przypomnieć.-uśmiechnął się.
-Dobra niech ci będzie.-odezwał się Logan.
Kendall zaczął grać pierwsze akordy. Zaczęliśmy śpiewać. Piosenka na dobre poprawiła nam humory. Myliliśmy tekst, ale to specjalnie. Zamienialiśmy się też tekstem. Po skończeniu piosenki Carlos wpadł na pewien pomysł.
-Może zaczniemy się teraz porządnie bawić?-uśmiechnął się dziwnie.
-Co masz na myśli?-uniosłem brew.
-Hmm...-wyciągnął z kieszeni telefon i zaczął czegoś szukać. O! Może to?-pokazał nam numer.
-Striptizerka?-przeczytał na głos Logan i uśmiechnął się.
-Stary ty tak serio?-zmieszał się blondyn.
-Co by na to powiedziała Maggie?-zaśmiałem się.
-Teraz jej tu nie ma.
-Czy ty coś brałeś?-zapytał ostrożnie Kendall.
-W sumie czemu nie?-wzruszyłem ramionami. Dawaj ten numer.
-Dajcie spokój!-zawołał Kendall. Macie dziewczyny!
-A ja?-wyszczerzyłem się.
-Co ty?-zdziwił się.
-Ja mogę?
-James!
-No co tylko się z tobą droczę.-nachyliłem się i zmierzwiłem mu włosy.
-To co robimy?-zapytał Logan. Tylko już nie śpiewamy! Gardło mnie boli.
-Może obejrzymy mecz?-zaproponował Kendall.
Świętoszek. Pff.
-Idę po piwo.-wstałem z miejsca i ruszyłem do kuchni po napoje.

*Z pkt. Jade*
-Wiecie co u chłopaków?-zapytałam i usiadłam w fotelu.
-Wiem tylko tyle,że ostatnio mają straszny grafik.-wykrzywiła się Domi.
-Tak w ogóle to wy jesteście razem z Kendallem czy jak?
-Och Jade! Już od jakiegoś czasu.-wybuchnęła śmiechem.
-Oj wybacza,ale ostatnio w domu jest tak spokojnie. Nikt z nikim się nie spotyka.
-Nie mają czasu, niestety.-odezwała się Meg i usiadła po turecku na kanapie.
-Czyli teraz tylko ja zostałam singielką w tym domu?-załamałam się.
-Owszem,-pokiwały głowami.
-No dzięki!-skrzyżowałam ręce na piersi.
-Nie martw się Jade znajdziesz swojego księcia z bajki.-Domi puściła do mnie oczko.
-Czemu kogoś nie znajdziesz?-odezwała się Ely.
-Nie wiem.
-Ciężki przypadek.-zaśmiała się Meg.
-Dziewczyny!-usłyszałyśmy głos cioci dobiegający z kuchni. Spojrzałyśmy na siebie i zawołałyśmy.
-Tak?
-Jesteście głodne?
-Ja bym coś zjadła.-powiedziała Ely.
-Trochę!-odkrzyknęła Domi.
-To znakomicie, bo robię spaghetti. Chodźcie!
Wstałyśmy z miejsc i ruszyłyśmy do pokoju kuchennego. Ciocia mieszała w garnku sos i powoli nałożyła każdej porcję. Po posiłku porozmawiałyśmy z ciocią, bo już jutro wyjeżdża. Czas nam szybko zleciał i nim się spostrzegłyśmy była już 23.

*Z pkt. Jamesa*
Wygrała drużyna  Atlanta Silverbacks.
-No nie!-krzyknął Logan.
-O jednego gola!-oburzył się Carlos.
-Cicho, bo mi sąsiadów pobudzicie!-zacząłem się śmiać.
-Pani z domu obok na pewno będzie wściekła. Weź James ona cię uwielbia.-zaśmiał się Logan.
-Wiem, bo przynosi mi pyszne ciasto.-wyszczerzyłem się, a Carlos i Logan zaczęli się brechtać. Ze strony Kendalla było cicho, czyli znaczyło to,że zasnął.
-Cichoooo!-przyłożyłem palec do ust i wskazałem głową na śpiącego blondyna.
Zakryli usta dłońmi, ale nadal nie potrafili się powstrzymać. Wstałem powoli, gdyż zakręciło mi się w głowie. Wypiłem trochę za dużo alkoholu. Z resztą nie tylko ja. Carlosa i Logana rozpierała wręcz energia, ale w końcu należy nam się po ciężkim dniu harówki. Pociągnąłem chłopaków za sobą na górę i kazałem im się położyć, bo byli nieźle wstawieni. No ciekawe co jutro z tego będzie...
_______________________________________
Hej! :)
Jak rozdział? Komu się podobał? Wyszedł trochę krótki :/ Końcówka też nie za specjalna... :/

Za niedługo wakacje tak,więc postaram się dodawać coś częściej jeśli będzie z Waszej strony jakikolwiek odzew xD pod ostatnim rozdziałem było kiepsko :/ szkoda :(
Miałam pomysł na nowe blogi,ale stwierdziłam,że tego i tak by nikt nie czytał,więc chwilowo się za to nie zabieram ^^. Może kieeedyś,coś opublikuje :P.

PRZEPRASZAM ZA OPÓŹNIENIA ORAZ ZA JAKIEKOLWIEK BŁĘDY!! :[

Ale musiałam zainteresować się szkołą...teraz już wszystko okej tak więc w nagrodę w piątek dodam kolejny rozdział :D

Widzę,że niektórzy chcą kolejny rozdział, bo zasypują mnie komentarzami ^^.
Spokojnie ja nigdzie nie uciekam-na razie :P.

Cóż do zobaczenia niebawem :*.

sobota, 16 maja 2015

Rozdział 35 "Zakupy z ciocią"

*Z pkt. Jade*
-Jade!-usłyszałam głos cioci, więc postanowiłam zejść na dół. Tam czekały Domi, Ely, Meg i ciocia.
-Tak?-złapałam się poręczy.
-Idziemy na zakupy. Idziesz też?-spytała Ely.
-Hmm...skończyła mi się mascara, mogę iść.-wzruszyłam ramionami.
-W takim razie leć się przebrać. Będziemy czekały w samochodzie.-uśmiechnęła się ciocia i wszystkie wyszły z domu.
Ruszyłam na górę, zaczęłam grzebać w szafie, aż w końcu znalazłam coś wygodnego. Zarzuciłam strój na siebie, zabrałam torebkę , pogłaskałam Tytuska i wybiegłam z pokoju.

*Z pkt.Jamesa*
-Hej!-przywitałem się z chłopakami.
-Siema!-odpowiedzieli chórem.
-Co tam?-spytał Logan.
-Nie odzywałeś się.-dodał Carlos przymrużając oczy.
-Wiem,ale wynagrodzę to.-uśmiechnąłem się.
-Jak?-zainteresował się Kendall.
-Organizuję taką małą imprezkę.
-Woo Hoo!-zawołali.
-Kiedy?-spytał Logan, sprawdzając godzinę na zegarku.
-Jutro?
-Tylko dla nas?-uśmiechnął się Carlos, a ja wzruszyłem ramionami.
-Okej, będziemy tylko w męskim gronie.-zaśmiał się Kendall.
-Hej! Może już wystarczy tych pogaduszek?! Zabierajcie się do pracy!-krzyknęła nasza pani choreograf.
-Jak rozkażesz!-ruszyliśmy do sali tanecznej.

*Z pkt. Jade*
-Zobacz jaka śliczna!-zawołała Meg.
-Piękna.-rzuciłam od niechcenia.
-Przymierz!-podała mi sukienkę.
-Nie mam kasy.-oddałam jej rzecz.
-Przymierzyć nie zaszkodzi.-uśmiechnęła się i popchnęła mnie w stronę przymierzalni.
Westchnęłam i zamknęłam się w kabinie. Zrzuciłam z siebie ubrania i założyłam sukienkę. Poprawiłam dół i wyszłam się pokazać.
-No i jak?-założyłam ręce na boki.
-Świetnie leży.-uśmiechnęła się kręcono włosa.
-Tak myślisz?-odwróciłam się do niej plecami,żeby zobaczyć się w lustrze.
-No pewnie! Stworzona idealnie dla ciebie!
-Ale gdzie ja ją założę?-odwróciłam się, a na horyzoncie pojawiła się ciocia.
-Jade, jak ty ślicznie wyglądasz!-zawołała uśmiechnięta.
-Dziękuję.-moje policzki zaczerwieniły się.
-Musisz ją kupić!
-Nie mam pieniędzy, a z resztą i tak nie wiem kiedy bym ją założyła.-wzruszyłam ramionami i wróciłam do kabiny.
-Ja ci ją kupię!-zawołała ciocia.
Wychyliłam się za drzwi.
-Ciociu...
-Nie ma ciociu, tylko ją bierzesz!-uśmiechnęła się. Będę czekać przy kasie.-ruszyła w wymienionym kierunku.
Westchnęłam, a Meg cicho się zaśmiała.
-Lepiej nic nie mów!-zagroziłam jej, a ona podniosła ręce w geście obrony. Pokręciłam głową i zamknęłam się w przymierzalni. Przebrana ruszyłam do cioci, gdzie zostawiłam sukienkę i poszłam jeszcze z Meg zobaczyć bluzki.
-Ładna?-zapytała.
-Do czarnych spodni będzie idealna.-uśmiechnęłam się.
-A Losowi się spodoba?-spojrzała na mnie z miną zbitego pieska.
-On nie zwraca zbytniej uwagi na ciuchy, tylko na ciebie i jak się w nich czujesz.-uśmiechnęłam się, a ona pisnęła.
-Masz rację. Wezmę ją przyda się na spotkanie z klientami.-pognała do kasy, a ja ruszyłam za nią.
Na prawo od kasy dostrzegłam Ely i Domi ruszyłam do nich.
-Co tam?-zagadnęłam.
-Szukamy czegoś fajnego na randkę.-puściła mi oczko Ely.
-Z Loganem?-zaśmiałam się.
-Nie wiem, nie wiem.-również się zaśmiała.
-Co?!-zdezorientowała się Domi.
-Nie ważne.-Ely machnęła ręką.
-Zostawiam was same idę do Maggie.-uśmiechnęłam się i ruszyłam do przyjaciółki.
-Co u dziewczyn?-zapytała, gdy tylko mnie zauważyła.
-Szukają czegoś na randki. Kupiłaś już?
Pokiwała głową i wyszłyśmy przed sklep, gdzie czekała ciocia z kilkoma torbami.
Ciocia wyciągnęła jedną torbę do mnie, drugą do Meg.
-Ile pani oddać?-zapytała Meg wyciągając portfel.
-Nie przesadzaj kochana, to prezent.-uśmiechnęła się ciocia.
-Dziękuję. Ale może w zamian da się pani zaprosić na kawę?-uśmiechnęła się.
-Na małą mogę.-zaśmiała się.
Czekałyśmy jeszcze chwilę na Domi i Ely, a gdy wyszły udałyśmy się do kawiarni. Zajęłyśmy stolik pięcioosobowy. Kelnerka przyniosła na menu i dała chwilę na przejrzenie.
Kiedy byłyśmy gotowe, dziewczyna podeszła do nas.
-Mogę przyjąć zamówienie?
-Tak. Poprosimy gorącą czekoladę.-odpowiedziała Meg.
-Dla mnie kawałek szarlotki.-uśmiechnęła się Ely.
-Ja poproszę latte.-tym razem odezwała się Domi.
-Dla pani?-kelnerka zwróciła się do cioci, która przeglądała raz jeszcze menu.
-Hmm małą białą kawę.-uśmiechnęła się.
-I jeszcze deser lodowy.-przypomniałam się.
-Za chwileczkę podamy.-skłoniła się kelnerka i poszła oddać zamówienie.

***
Po zjedzeniu deseru wróciłyśmy do domu.
-Ciociu kiedy wyjeżdżasz?-zapytałam.
-Pojutrze.
-Już?!-jęknęły Ely i Meg.
-Spokojnie dziewczynki, jeszcze nie raz was odwiedzę.-uśmiechnęła się i przytuliła dziewczyny.
-To świetnie!-pisnęły.
-Może porozmawiamy o chłopaka?-ciocia odsunęła się od nich i poruszyła brwiami.
-Pewnie!-zawołały i ruszyły do salonu.
Ruszyłam zmęczona za nimi i rzuciłam się na fotel.
-Może zaczniesz?-ciocia najpierw zwróciła się do Ely.
-Mój chłopak nazywa się Logan.-uśmiechnęła się promiennie. Śpiewa w zespole, ma cudowny uśmiech...-rozmarzyła się.
Wszystkie zaczęłyśmy się śmiać.
-Elizabeth chyba nam odleciała, może ty Meg coś nam opowiesz?-uśmiechnęła się.
-Mój chłopak nazywa się Carlos. Śpiewa w tym samym zespole co chłopak Ely. Co mogę o nim mówić? Jest idealny! Sama musiałaby go pani poznać.-zarumieniła się.
-Bardzo chętnie spotkam się ze wszystkimi.-zaśmiała się. A ty Dominic masz tutaj kogoś?
-Mamo...-zaśmiała się. 
-Córciu ja muszę wiedzieć o takich rzeczach.-zaczęłam zwijać się ze śmiechu.
-Mamo!!-pisnęła.
-Oj skarbie.-pogłaskała ją po ręce.
-Nic ci nie powiem.-uśmiechnęła się zadziornie.
-Domiś...-zrobiła minę szczeniaczka.
-Och no dobrze!-Domi nie umie odmówić swojej mamie. Mój chłopak nazywa się Kendall i gra w tym samym zespole co reszta, czyli w Big Time Rush. W sumie nie muszę ci nic mówić, bo ich znasz.-zaśmiała się.
-Ale jak to?-zdziwiła się.
-To zasługa Jade, bo w tym zespole śpiewa jej przyjaciel.-uśmiechnęła się Meg, a ja schowałam się za poduszkę.
-Uuuu jesteście razem?-ciocia zabrała moją tarczę.
-Nie, jesteśmy przyjaciółmi.-uśmiechnęłam się.
-Proszę Jade. Znam cię. Widać,że coś do niego czujesz.-puściła oczko.
-Oj tam.-machnęłam ręką. Idę do siebie.
Uciekłam stamtąd jak najszybciej się dało. Mam nadzieję,że nie widziały mojej twarzy. Ja i James jesteśmy tylko przyjaciółmi...
____________________________________________________

Hej! :) Przepraszam za małe spóźnienie :/ 
Jak rozdział? Dla mnie rewelacji nie robi, ale ja nigdy nie jestem z siebie zadowolona xD

Jak to jest,że jeśli dodam limit może przybyć 9 komentarzy? :3 A jak nie daję to są czasami ledwo 4? Widzę,że limit to dobre wyjście ^^. 

Okej z mojej strony to tyle :) Dzięki jeszcze za te 9 komentarzy :*. Do zobaczenie :**. 

wtorek, 28 kwietnia 2015

Rozdział 34 "Czy w tym mieście można dostać pracę?!"

*Z pkt. Jade*
-Tak!-usłyszałam dobiegający krzyk z łazienki.
Zdziwiona zawróciłam i zapukałam lekko w drzwi.
-Wszystko okej?-przysunęłam ucho do drzwi.
Usłyszałam przekręcenie zamka. Odsunęłam się.
-Tak.-z łazienki wyszła Domi, a ja zrobiłam zdziwioną minę. Idę do pokoju.-machnęła ręką i zniknęła mi z oczu.
-Okej.-odpowiedziałam sama do siebie w lekkim szoku i zeszłam do salonu. Na kanapie siedziała ciocia i Meg. Były bardzo pochłonięte rozmową, więc nie chcąc im przeszkadzać wycofałam się do kuchni. Wyjęłam z lodówki butelkę wody i usiadłam na krześle. Po chwili w kuchni zjawiła się kuzynka.
-Hej!-przywitała się.
Widziałyśmy się przecież, ale kuzynka myślała pewnie o czymś zupełnie innym. Co się z nią dzieje?
-Hej.
-Co tam?-zabrała z koszyczka jabłko.
-Dobrze.-wzruszyłam ramionami. A co u ciebie? Jesteś jakaś szczęśliwa.-wzięłam łyk wody.
-Nie ważne, znaczy się to nic takiego.-zachichotała i machnęła ręką opuszczając pomieszczenie.
Znowu zostawiła mnie zdziwioną. Powinna znaleźć jakiegoś psychologa. Pokręciłam głową.
-Do widzenia!-usłyszałam głos Meg.
Zapewne wychodziła do pracy. Wstałam z krzesła.
-Do widzenia!-odkrzyknęła ciocia. Drzwi się zamknęły.
Ruszyłam swój zadek i poszłam do swojego pokoju. Zastałam tam Tytusa, który w najlepsze sobie spał. Takiemu to dobrze. Uśmiechnęłam się. Po cichu przeszłam do biurka i włączyłam laptop. Usiadłam na obrotowym krześle i zalogowałam się. Wpisałam adres google.com i zaczęłam szukać ogłoszeń o pracę. Znalazłam wiele ofert, ale jedna przypadła mi do gustu, więc wzięłam telefon i wstukałam numer widniejący na stronie. Sprawdziłam go jeszcze raz i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Po dwóch sygnałach odezwał się damski głos.
-Dzień dobry! Naomi Knight w czym mogę pomóc?
-Dzień dobry! Dzwonię w sprawie castingu...-otworzyłam notatnik i zabrałam długopis z przybornika.
-Niestety, ale posiada pani błędne dane. Ostatni casting odbył się tydzień temu.-zamilkła. Chwilowo nie mamy nic nowego.-słyszałam jak przewraca jakieś papiery.
-Och to szkoda. No nic. Dziękuję bardzo.-starałam się nie brzmieć na smutną.
-Proszę spróbować zadzwonić za miesiąc.
-Dobrze. Do widzenia.
-Do widzenia.
Rozłączyłam się.
Znowu klapa. Czy w tym mieście można dostać pracę?! Na zrelaksowanie zabrałam z szafki aparat i ruszyłam na spacer do parku.

*10 minut później...*
Chodziłam po parku i robiłam zdjęcia. Trochę mnie to odprężyło. Ale moje myśli dalej kłębiły się wokół mojej nie pracy. Westchnęła. Chwila...Może zostanę fotografem? To wcale nie byłby głupi pomysł. Uśmiechnęłam się do siebie. Tak bardzo się zamyśliłam, że na kogoś wpadłam.
-Przepraszam!-spuściłam głowę.
-Nic ci się nie stało?-podniosłam głowę.
Przede mną stał wysoki brunet o zielono-niebieskich oczach. Był całkiem przystojny.
-Jade?!-podał mi rękę.
Chwyciłam ją niepewnie i pokiwałam głową.
-Znamy się?-przekrzywiłam głowę.
-Conor! Nie pamiętasz?-zaśmiał się i zaczął gestykulować.
Conor?! Ten Conor?! Conor Slim?! Mój odwieczny wróg ze szkoły?! Otworzyłam szeroko usta, ale szybko się opamiętałam i zamknęłam je z powrotem.
-Conor Slim?-upewniłam się.
-Tak!
Kurczę. Jaki on przystojny i umięśniony. Spojrzałam na jego koszulkę. Była lekko przepocona, co mogło świadczyć o tym,że biegał. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Zamrugałam gwałtownie spoglądając na jego twarz, Zarumieniła się.
-Mieszkasz tutaj?-zagadnął.
-Od jakiegoś czasu.-uśmiechnęłam się. A ty co tutaj robisz?
-Przyjechałem do dziewczyny.-powiedział dumnie.
-Ooo...a dalej mieszkasz w Nowym Jorku?
-Nie przeprowadziłem się do Los Angeles miesiąc temu na stałe.-uśmiechnął się.
-To super! To miasto jest świetne!-uśmiechnęłam się.
Może trochę kłamałam, bo w końcu nie dostałam tu żadnej pracy, ale te wszystkie widoki, sklepy...
-Trochę się zagadałem.-spojrzał na zegarek na ręce. Muszę lecieć. Do zobaczenia.-pomachał mi i pobiegł.
-Do zobaczenia!-zawołałam za nim.
Ciekawe kto jeszcze się tutaj przeprowadził. Zaśmiałam się i ruszyłam w stronę fontanny.

*Z pkt. Jamesa*
Od jakiegoś czasu dawno nie rozmawiałem z Ciarą, Jade i dziewczynami. Czas to zmienić! Wstałem z kanapy. Zorganizuję imprezę! Uśmiechnąłem się pod nosem i ruszyłem na górę. Czas,żeby tam trochę posprzątać.
_____________________________________________
Hej! :)

Jeśli ktoś chce,żebym go powiadamiała o nowych rozdziałach (bo wiem jak to bywa z pamięciom ^^) niech zostawi adres bloga, maila lub ewentualnie numer gg ;)
Chcę również przeprosić za moją nieobecność i niepunktualność na blogach :/ miałam sporo na głowie przed egzaminami :/ Ale już po, więc mam nadzieję,że następne rozdziały będą w terminie. Jeszcze raz bardzo PRZEPRASZAM za spóźnienie.

Nie wiem czy jeszcze miałam coś napisać...eh jak mi się przypomni ewentualnie dopiszę xD.

Następny rozdział za 5 komentarzy!!

Już chyba wiem co chciałam napisać! :P
Co do nowego bloga...to nie jestem do końca zadowolona...zrobiłyście mi mętlik w głowie xD Widać,że również  nie jesteście zdecydowane ;) w takim razie efekty nowej pracy ujawnię może jakoś w pierwszej połowie maja. :) ale to może ^^.

Dzięki za przeczytanie i skomentowanie! :* Mam nadzieję,że ktoś o tym blogu jeszcze pamięta ^^.

piątek, 27 marca 2015

Rozdział 33 "I bądź tu człowieku mądry,czyli jak się nie załamać psychicznie."

*Z pkt. Jade*
-Ona...-urwała i rozejrzała się po pomieszczeniu.
Nagle jej wzrok zatrzymał się na drzwiach. Ja również tam spojrzałam.
-O wilku mowa.-szepnęłam, a blondynka ruszyła w naszą stronę.
-Cóż za zbieg okoliczności.-uśmiechnęła się szyderczo.
Zrobiło mi się niedobrze na sam jej widok. Czego ona chce?
-Śledzisz mnie?-spytała przestraszona Ciara.
-Oj głupiutka. Przyszłam na kawę.-zaśmiała się.
-To dlaczego jesteś przy naszym stoliku?-spytałam zirytowana i wstałam. Kasa jest tam!-wskazałam palcem sprzedawce za ladą.
-Nie unoś się tak. Spokojnie.-była w dziwnie dobrym nastroju. Żegnam!-odrzuciła włosy do tyłu i odeszła.
Ugh! Co za! Chętnie odcięłabym jej te włosy.
-Jędza!-powiedziałam, a Ciara pokiwała głową. Czego ona chce?
-Ona...-zawahała się. Przyrzeknij,że nikomu nie powiesz.-spojrzała na mnie błagalnie.
-Przyrzekam.-pokiwałam głową i położyłam rękę na sercu.
-Ona mnie szantażuje.-szepnęła i spuściła głowę.
-Jak to?!
-Kazała mi się ciebie pozbyć, ale ja nie mogę.-zaczęła płakać.
Wstałam i usiadłam na jej kanapie. Objęłam ją ramieniem.
-Musisz to zgłosić na policję!
-Nie mogę!
-Dlaczego?!
-Bo mnie zabije! Jak nie ona to jej facet!-zaniosła się większym płaczem.
Zaczęłam głaskać ją po plecach. Cholera jasna. To już jest przegięcie. Rozumiem,że mnie nienawidzi, ale może to załatwić sama. Chyba,że najwyraźniej się boi. Westchnęłam.
-Co ja mam zrobić?-spojrzała na mnie spłakana.
-Nie odbieraj od niej niczego.-pokiwała głową. Odwiozę cię do domu.-wstałam razem z nią i poszłyśmy do samochodu.

*Z pkt. Dominic*
-Nie panikuj!-powiedział Kendall.
-Jak mam nie panikować?!-chodziłam nerwowo po salonie.
-Może nie jesteś.-wstał i podszedł do mnie.
-A jeśli tak.-miałam łzy w oczach.
Objął mnie w talii.
-Nadal będę cię kochał.-uśmiechnęła się i pocałował mnie w policzek.
-Ale ja nie chcę!-zaczęłam płakać, a on wziął mnie na ręce i posadził na kanapie.
-Hormony ci buzują!-zaśmiał się.
-Kendall!-dostał z łokcia w brzuch.
-Oj przepraszam!-nachylił się i pocałował mnie w głowę.
-Co powie moja mama?! Nie mam nawet pracy! Pieniędzy!-zakryłam dłońmi twarz.
-Poradzimy sobie o to akurat się nie martw.-przytulił mnie. Miałaś jakieś objawy?
-Nie...
-Więc nie panikuj.-pocałował mnie w głowę.
Westchnęłam. Nie miałam sił, żeby krzyczeć.
-Uspokój się i nie myśl o tym. Co będzie to będzie. Damy sobie radę. Kocham cię!-odsunął mnie od siebie i złapała podbródek,żebym na niego spojrzała. Uśmiechnęłam się przez łzy. Starł je kciukiem i również się uśmiechnął.
-Też cię kocham Kendall.-nachyliłam się i pocałowałam go.
-Chcesz herbaty?
-Chętnie.-wstał z kanapy i poszedł do kuchni.

*Z pkt. Jade*
Odprowadził Ciarę do domu i wróciłam do samochodu. Powoli zaczęła się uspokajać i zasnęła. Chyba zadzwonię później do Jamesa, żeby do niej zajrzał. W końcu się o nią martwi. Zanim zdążyłam odpalić silnik zadzwonił mój telefon. Odebrałam.
-Hej Jade!
-Hej Ely!
-Mogłabyś po mnie przyjechać? Oczywiście jeśli nic nie robisz.
-Jasne będę za 15 minut. Pod studio?
-Tak. Dzięki.-rozłączyła się, a ja zapaliłam silnik i ruszyłam po przyjaciółkę.

*15 minut później...*
-Jak w pracy?-spytałam, gdy wsiadła.
-Eh masakra! Dostałam jakąś starą aktorkę, która strasznie się rządzi.-zapięła pas.
-Nie dogadacie się.-nacisnęłam gaz i odjechałam z pod studnia.
-Dokładnie.
-Jesteś głodna?
-Trochę. A co u ciebie?
-Ehh masakra. Jedziemy na sushi?-uśmiechnęłam się lekko.
-Jasne czemu nie.-pokiwała głową. Tam mi wszystko powiesz?
-Może nie wszystko.-skręciłam na światłach w prawo.
-Jasne.

*Z pkt. Dominic*
-Zostajesz na noc?-spytał Kendall kiedy skończył się film.
-Nie mogę.-odchyliłam się. Mama przyjechała.
-To cię odwiozę.-pogłaskał mnie po ręce.
-Spacer chyba lepiej mi zrobi.-uśmiechnęłam się.
-Ale...
-Cii...-zamknęłam jego usta pocałunkiem. Uśmiechnął się.
-W takim razie cię odprowadzę.-objął mnie ramieniem.
-Oki.-pisnęłam i powoli wstaliśmy udając się do drzwi.

*Z pkt. Jade*
-Poprosimy dwa razy specjał dnia.-powiedziała Ely i uśmiechnęła się zalotnie do kelnera.
-Postaramy się podać jak najszybciej.-zamknął menu i puścił jej oczko.
Kiedy się oddalił kopnęłam ją pod stołem.
-Ałaaa!-popatrzała na mnie.
-Nie flirtuj! Masz przecież faceta.-przewróciła oczami.
-Powiesz mi co się stało?-oddalił tamten temat na inny tor.
-Chodzi o Ciarę.-posmutniałam lekko.
-Co z nią?-przestraszyła się.
-Ma kłopoty.
-James zrobił jej dziecko?!-krzyknęła, ale zaraz zakryła dłońmi usta.
-Co?! Nie!-pokręciłam przecząco głową.
-To w takim razie co?-skrzyżowała ręce na piersi.
-Halston ją zastrasza.
-A to...-urwała.
Zjawił się kelner z naszym zamówieniem.
-Dziękujemy.-uśmiechnęłam się, a on odszedł.
-A James wie?-wzięła swoją porcję.
-Nie.
-To może niech mu powie?
-Ja chciałam mu powiedzieć, ale nie wiem czy to dobry pomysł.-skrzywiłam się, a Ely patrzała na mnie, więc kontynuowałam. Nie chcę go w to mieszać. Już ma wystarczająco dużo problemu przez Halston.-wzięłam się za jedzenie swojej porcji.
-Hmm...-zamyśliła się i zjadła kawałek. W sumie, ale jest facetem.-wzruszyła ramionami.
-To nie ma nic wspólne czy jest facetem.-prychnęłam.
-Wątpisz w jego męskość?-zaśmiała się.
-Och nie! Uważaj, bo się zadławisz!-wystawiłam język.
Po chwili moje przyjaciółka zaczęła się krztusić. Wybuchnęłam śmiechem. Widzisz Ely! Nie wątpię w jego męskość. Wystawiłam język w swojej głowie.
      Po zjedzeniu i oczywiście małych sprzeczkach wróciłyśmy zadowolone do domu.
____________________________________________________

Jak rozdział? Spodziewałyście się takiej akcji :P. Czekam na wasze komentarze ^^.

PYTANIE DO CZYTELNIKÓW!

Otóż jak głosi nagłówek ^^ mam pytanie. Chciałybyście poczytać coś nowego? ;) Tylko muszę mieć pewność, że ktoś to będzie czytał xD. Otóż mam parę pomysłów co do nowych blogów...Mianowicie mam ich aż 3! Tsaaaa nie mam co robić, ale to mój mózg myśli :P Okej...
Pierwsza historia:
Aktualizacja "Zakazanego Owocu", czyli opowiadanie o dziewczynie, która schodzi na złą drogę. Jest zaplątana w świat narkotyków itd.: ^^.
Druga historia:
Przeróbka "Zagubionej" tylko tym razem z innymi postaciami ^^.
Trzecia historia:
Jakieś fantasy...nie mam co do końca jeszcze zaplanowanej akcji ^^.

Jeśli coś Was zaciekawiło napiszcie w komentarzu :) a ja postaram się to przemyśleć i może niedługo pojawi się nowy blog :3.

Dzięki za przeczytanie :*.

piątek, 13 lutego 2015

Rozdział 32 "Przyjazd cioci Violetty"

*Z pkt. Jade*
-Domi pośpiesz się! Zaraz spóźnimy się na lotnisko!-zawołałam z dołu patrząc na mój zegarek na ręce.
Dostałam od cioci. Wypadałoby dzisiaj mieć coś od niej chociaż,żeby tylko tak. Tupałam nogą. Jest 10:00, a mamy się pojawić za 20 minut! Jeszcze są takie korki. Jęknęłam.
-Idę!-krzyknęła zbiegając ze schodów.
-Już gotowa?
-Czy ja wiem...-zawahała się.
-To twoja mama, weź się uśmiechnij.-podniosłam jej kąciki ust do góry.
-Dobra.-założyła ręce na piersi, a ja zabrałam kluczyki z samochodu Ely.
Zakluczyłyśmy drzwi i pojechałyśmy na lotnisko.
                          Na miejsce dotarłyśmy w znakomitym czasie. Miałyśmy jeszcze 5 minut. Weszłyśmy na lotnisko. Ciocia już siedziała na jednym z krzeseł, a obok niej Tytus.
-Cześć cioci!-zawołałam i podbiegłam do niej.
Za plecami słyszałam burczenie, ale nie odwróciłam się. Kobieta wstała i z uśmiechem mnie uściskała.Tytus zaczął szczekać.
-Och Jade!-pocałowała mnie w policzek.
-Miło cię widzieć.-uśmiechnęłam się. Hej Tytusku!-schyliłam się,żeby pogłaskać psa.
-Dominica!-zawołała radośnie, a blondynka wysiliła się na uśmiech,
-Tytus, ale wyrosłeś.-zaśmiałam się, a psiak zaczął mnie lizać. Wzięłam go na ręce i wyściskałam.
-Jade mam też twoją gitarę.-rzuciła ciocia.
-Na prawdę?! Nie musiałaś!-przytuliłam ją jedną ręka.
-Możemy już jechać?-spytała Domi ze skrzyżowanym rękami.
Co ją ugryzło? Nigdy się tak nie zachowuje, a już tym bardziej jak jest jej mama. Coś musiało się chyba stać. Ciocia zabrała swoje torby i ruszyłyśmy do samochodu.
-Co ją ugryzło?-szepnęła rodzicielka kuzynki.
-Nie mam pojęcia,-wzruszyłam ramionami.
Otworzyłam samochód i wrzuciłam torby cioci do bagażnika. Na szczęście się zmieścił. Odetchnęłam z ulgą i usiadłam za kierownicą. Miejsce pasażera zajęła ciocia, a Domi i Tytus siedzieli z tyłu. Zapaliłam silnik i wyjechałam na autostradę.
-Dobrze wam się mieszka?-zagadnęła.
-Tak. Koleżanki Jade są świetne.-powiedziała Domi.
-Tak się cieszę skarbie,że się z nimi zaprzyjaźniłaś.-ciocia odwróciła się do niej z uśmiechem. Muszę je poznać.-zaśmiała się.
-Już wkrótce.-uśmiechnęłam się.
-Oj strasznie za wami tęskniłam dziewczynki. Tytusek tak samo.-szczeknął i wszystkie zaczęłyśmy się śmiać.
-Pozwolili ci z nim lecieć?-spytała zmieniając bieg.
-Musieli. Bez niego bym nie przyleciała.-uśmiechnęła się.
-Cioci jesteś świetna.-uśmiechnęłam się, a ona poklepał mnie po ramieniu.
-Kochanie dlaczego nic nie mówisz?-odwróciła się, a ja obserwowałam kuzynkę w lusterku.
-Mamo co mam mówić?-pokręciła oczami.
-Dobrze potem porozmawiamy.
Atmosfera w samochodzie była napięta. Uchyliłam lekko okno,żeby wpuścić tutaj powietrze. Może Domi się uspokoi. Co ją ugryzło? Nie poznaję jej.
                           Zaparkowałam pod domem. Pomogłam wyciągnąć cioci walizki i ruszyłyśmy do domu. Tytuska wypuściłam w ogrodzie. Niech się chłopak trochę wybiega. Później go zawołałam i grzecznie przyczłapał do domu. Kochany psiak. Merdał ogonkiem i poszedł zaznajomić się z domem.
-Cioci chcesz zobaczyć pokój?-zapytałam.
-Pewnie!-uśmiechnęła się i ruszyłam z nią za kuchnię.
Tam znajdował się mały pokoik gościnny. Meg go urządziła, gdyby zjawił się tutaj ktoś z rodziny. To był świetny pomysł, ale jeszcze nigdy go nie wykorzystał. Ciocia będzie pierwsza. Otworzyłam drzwi.
-Jaki piękny*!-zachwyciła się i upuściła walizki.
-To zasługa Meggie.-oznajmiła Domi, która zjawiła się za moimi plecami.
-Świetny.
-Na pewno się ucieszy.-uśmiechnęłam się. Zostawimy cię samą. Rozpakuj się i zdrzemnij.-puściłam jej oczko i zamknęłam drzwi. Zabrałam legowisko Tytuska, które ciocia zostawiła w salonie i zaniosłam je do swojego pokoju. Pewnie i tak nie będzie w nim spał no,ale trudno. Zabrałam jeszcze laptopa i wróciłam na dół.
-Jesteś głodna?-zawołała Domi z kuchni.
-A co robisz?-usiadłam na kanapie i odpaliłam urządzenie.
-Warzywa na parze!
-To mogę zjeść!-wzruszyłam ramionami i wpisałam hasło.
Rozsiadłam się na kanapie, a po chwili obok mnie siedział już Tytus. Co za psiak. Pogłaskałam go po główce, a on obrócił się kilka razy i położył na moim biodrze. Po chwili zaczął szczekać. Do salonu weszła Meg.
-Tytus!-schyliła się, a pies zeskoczył i podbiegł do niej. Zaczęła go głaskać, a on ją lizał. Hej!-zwołała.
-Hej!-odrzuciłam. Jak w pracy?
-Spotkanie z prezesem na temat mieszkania prezydenta.-opadła na fotel.
-Uuu...-powiedziałam zaskoczona.
-Zachciało mu się nowego wnętrza.-prychnęła i ściągnęła szpilki. Rzuciła je w kąt.
-O hej Meg!-w salonie pojawiła się Domi z jedzeniem.
-Hej.
-Jesteś głodna?-blondynka postawiła na stole talerz.
-Bardzo!-zaśmiałyśmy się wszystkie.
-To dobrze, w takim razie chodźcie zjeść do kuchni.
Meg z Domi już poszły, ja musiałam się wygramolić. Odstawiłam laptopa na stół. Wstałam i zabrałam swój talerz. W końcu mogłam iść do kuchni. Usiadłam koło Meg, która jadła ze smakiem. Dominic była zadowolona ze swoich umiejętności gotowania.
-Twoja mama już przyleciała?-odezwała się Meg.
-Tak. O której wraca Ely?-sprytnie wymieniła zdanie.
-Chyba za dwie godziny, a co?
-A tak pytam.-wzruszyłam ramionami i odniosła talerz do zlewu.
-Co jej jest?-szepnęła mi na ucho brunetka.
-Nie mam pojęcia. Zachowuje się tak dziwnie już od rana.-także szepnęłam chodź Domi nie była już w tym samym pomieszczeniu co my.
-Coś musi być na rzeczy! Może ma jakiś problem?-nabiła brokuła na widelec.
-Z Kendallem?-poddałam pomysł.
-Nie wiem czy akurat z nim, ale coś nie gra.
-Mam iść sprawdzić?-zrzuciłam jedną nogę z krzesła barowego.
-Nie.-złapała mnie za ramię.
Poprawiłam się na krześle.
-Zostawmy ją samą, jeśli będzie chciała sama nam powie.-uśmiechnęła się. A teraz jeśli pozwolisz pójdę wziąć kąpiel.-poklepała mnie po plecach. Wzięła swój talerz odłożyła go do zlewu i poszła na górę.
Jeśli nawet Meg zauważyła, że jest coś nie tak z Domi to faktycznie musi być coś na rzeczy. Tylko co? Muszę potem sprawdzić co się dzieje. Wróciłam do salonu i wzięłam laptop. Usiadłam na kanapie. Otworzyłam Facebook'a, przejrzałam aktualności i polubiłam parę strony. Chwilę później dostałam wiadomość od Ciary.
C: Hej! :)
J: Hej! :)
C: Robisz coś dzisiaj?
J: Raczej nie, a coś się stało?
C: Nic :) Chciałam spytać czy byśmy może nie wyskoczyły na kawę :)
J: Czemu nie :)
C: To w takim razie Starbucks o 15:00? ;)
J: Jasne :D
C: Okey to do zobaczenia :*
J: Pa :*
Spojrzałam na zegarek. 14:00. Mam jeszcze godzinę. Wyłączyłam laptopa i zaniosłam go do pokoju.

*Z pkt. Dominic*
-Proszę cię odbierz!-mówiłam do słuchawki.
-Domi! Co jest?-usłyszałam jego głos.
Poczułam się mniej zestresowana, ale nadal jednak byłam. Co ja mam robić? Powiedzieć mu? Przełknęłam głośno ślinę.
-Spóźnia mi się.-westchnęłam i opadłam na łóżko.
W oczach zaczęły zbierać się łzy. Oddychałam szybko,żeby się nie rozpłakać.
-Alee...
-Kendall!-niestety łzy wypłynęły na powierzchnię.
-Domi ciii uspokój się. Wszystko będzie dobrze.-miał cichy głos. Ledwie go słyszałam. Pociągnęłam nosem.
-Nie będzie!
-Wpadnij do mnie za godzinę.
-Okej.-chlipnęłam i rozłączyłam się.
Kendall był chyba równie zdezorientowany jak ja. Nie winię go za to, bo co może powiedzieć w takiej sytuacji? Ale jednak poczułam się źle jak tak dziwnie mnie potraktował.
Być może panikuję za bardzo, ale co jeśli jestem w ciąży?! Mam 23 lata! Nie chcę jeszcze dziecka. Nie mam nawet pracy. Położyłam się na łóżku i starałam się uspokoić.

*Z pkt. Jade*
Czekałam już na Ciarę pod naszym miejscem spotkania. Sprawdziłam godzinę. 15:05.
-Hej sorki za spóźnienie!-uśmiechnęła się przepraszająco.
-Spoko.-przytuliłyśmy się. Chcesz o czymś pogadać?
-Może w środku.-rozejrzała się.
-Jasne.
Weszłyśmy do środka i zajęłyśmy stolik z kanapami.
-Chodzi o Halston.-szepnęła nie patrząc na mnie.
-Co się stało?-zdziwiłam się.
Mają jakiś sojusz? Nie. To raczej nie podobne do Ciary. Jest za nieśmiała. Przynajmniej tak mi się wydaje. Ale nie.
-Ona...-urwała i rozejrzała się po pomieszczeniu. Nagle jej wzrok zatrzymał się na drzwiach. Ja również tam spojrzałam.
______________________________________
Hej!
Oto ostatni rozdział na ferie. Niestety już mi się skończyły :( Co to było te dwa tygodnie? Nie może być miesiąc! Ehh...
Jak rozdział? Podoba się? Chyba nawet długi ^^. Wiem,że narobiłam teraz trochę zamieszania i w ogóle :P ale chyba wszystko się powyjaśnia (mam nadzieję ^^) Odpowiedzi dopiero w marcu :/.

Wszystkim którzy będą zaczynać ferie życzę dobrego odpoczynku! Należy się :*.

*-oczywiście ten pokój bez kota ^^

Okej ode mnie to wszystko, do zobaczenia xo.

Ps. Zapraszam na mojego nowego bloga, bo nie wiem czy go dalej prowadzić :/.

Obserwatorzy