wtorek, 29 lipca 2014

#Urodzinki + Rozdział 18 "Moja pierwsza randka z Latynosem." i NIESPODZIANKA

Hejo! Ktoś jeszcze pamięta o tym blogu? ;) Dziś nadszedł dzień (29.07) w którym "Zagubiona Przyjaźń" obchodzi ROCZEK! Tak pierwsze urodzinki :D Z tej okazji coś dla Was mam ^^. Napisałam jednorazówkę na tą okazję, ale wątpię czy kogokolwiek zadowoli :/ i oczywiście jest jeszcze rozdział na który zapewne czekaliście. Ogłaszam wszem i wobec, że WRÓCIŁAM!!!

Dobra już nie przynudzam :P tylko życzę sobie i czytelniką wytrwania do 2 latek i więcej... oraz weny i może więcej komentarzy i czytelników ;*.

Zapraszam na prezent :**.


P.S Jednorazówka będzie na stronie pt. "Jednorazówka".


*Z pkt. Meggie*

Obudziłam się jako pierwsza, no cóż jestem rannym ptaszkiem. Ubrałam się i zeszłam do kuchni. Postanowiłam przygotować śniadanie, ale niestety nie znalazłam nic w lodowce. Ruszyłam do przedpokoju, gdzie ubrałam buty i wróciłam się z powrotem do kuchni po kluczyki do samochodu. Sklep był 10 minut drogi samochodem. Pieszo spacerowałabym około 20 minut, ale nie ważne. Kupiłam najpotrzebniejsze rzeczy typu chleb, masło, wędliny itd. Zapłaciłam za wszystko przy kasie i wróciłam do domu.
                                       Otwierając drzwi dziewczyny się na mnie rzuciły.
-Meggie! Na reszcie!-wrzasnęły. Wiedziałam o co im chodzi.
-Tak na reszcie! Zaraz przygotuję wam pyszne śniadanko.-uśmiechnęłam się i ruszyłam z zakupami do kuchni. Przyrządziłam zwyczajne i szybki kanapki, a dziewczyny i tak były zachwycone. Jadły gorzej niż stado bydła czy nawet facetów.
-Co wy byście beze mnie zrobiły?-zaśmiałam się.
-Pewnie byśmy zginęły!-zaczęły się śmiać.
-Dobra zostawiam was.-pomachałam im.
-Nieeeee!!
-Muszę! Idę się szykować na moją randkę.-posłałam im całusa i popędziłam na gorę.
-Czekaj!-ruszyły za mną.
                                      Ely zrobiła mi makijaż, Domi najpierw wyprostowała mi włosy, a następnie spięła z nich kłosa. Jade wygrzebała z mojej szafy granatową sukienkę (nawet nie wiedziałam, że taką mam) i do tego buty na koturnie.
-Meg tak właściwie ile wy ze sobą jesteście?-spytała siadają na łóżku Jade.
-2 miesiące, ale nie oficjalnie.-zarumieniłam się.
-Uuu...-odezwała się Domi, przy okazji ciągnąc mnie za włosy.
-Ał!-odwróciłam się do niej z wściekłością.
-Sorki!-pisnęła.
-Wyzna ci dzisiaj co do ciebie czuje?-bardziej oznajmiła Ely.
-Mam taką cichą nadzieję!-zadzwonił dzwonek do drzwi. O nie to pewnie Los!-zaczęłam panikować.
-Spoko otworzę! Jeśli cię kocha zaczeka.-puściła mi oczko Jade.

*Z pkt. Jade*

Poszłam otworzyć drzwi.
-Hej Carlos!-uśmiechnęłam się.
-Hej Jade!-przytuliliśmy się. Jest Meg?-rozglądnął się po domu.
-Jasne. Tylko musisz chwilkę zaczekać.-uśmiechnęłam się.
-Stroi się?-wyszczerzył zęby.
-Raczej. Ty też całkiem nieźle wyglądasz. Idealny krawat! Ja to mam wyczucie.-wystawiłam język, a Carlos zrobił zdziwioną minę. Ehh...chodzi o kolor Meg ma granatową sukienkę.-uderzyłam się z otwartej dłoni w czoło.
-Aaa...
-Faceci.-pokręciłam głową.
-Kobiety.-powtórzył i zaczęliśmy się śmiać.
Po chwili zeszła już na dół gotowa brunetka.
-Hej Carlos!-rzuciła mu się na szyję, a ja się odsunęłam.
-Hej!-pocałował ją w policzek.
-Ooo...-wydusiłam, a oni spojrzeli na mnie rozbawieni.
-Dobra Jade lecę. Dziewczyny są na górze. Proszę nie zróbcie nic głupiego.-pocałowała mnie w policzek i wybiegła ze swoim księciem.

*Z pkt. Meggie*

Pożegnałam się z Jade i ruszyłam z Carlosem (od aut. Chodzi mi oczywiście o strój :P) do jego samochodu. Mój kochany zachował się jak dżentelmen i otworzył mi drzwi.
-Gdzie jedziemy?-spytałam zapinając pasy.
-A to niespodzianka.-uśmiechnął się.
-Czyli przez całą drogę mam mieć zamknięte oczy?-spojrzałam na niego.
-Jakbyś mogła.-spojrzał na mnie oczkami słodkiego pieska. I jak mu tu odmówić?
-Dobra!-zasłoniłam oczy ręką. Tylko powiedz mi kiedy będziemy na miejscu.
-Spokojnie.
                              Po jakiś 15 minutach byliśmy na miejscu.
-Jesteśmy!-odsłoniłam oczy i spojrzałam przez okno. Zauważyłam wesołe miasteczko. Jak ci się podoba?
-Żartujesz?! Świetnie!-cmoknęłam go w policzek.
-Uff...już myślałem, że mnie ochrzanisz.-uśmiechnął się.
-No coś ty!-wysiedliśmy z samochodu i skierowaliśmy się do kasy zakupić bilety.
Kasjerka kazała udać się nam do ochroniarza, który skasował bilety i wpuścił przez bramkę.
-To co pierwsze?-złapał mnie za rękę.
-Rollercoster!-pociągnęłam go.
Kolejka była dość długa, ale szybko i sprawnie się ruszyła. Czułam się trochę niekomfortowo, a to wszystko przez tą sukienkę. Gdybym lepiej wiedziała gdzie pójdziemy ubrałam bym spodnie...
Kolejka zaczynała ruszać. Złapałam mocno Carlosa za rękę i zaczęłam piszczeć, ale nie tylko ja. Za nami parę osób też krzyczało. Po skończonej zabawie na kolejce Los wyciągnął mnie do domu strachu. Z pretekstem, że i tak nic już nie słyszy, więc możemy iść. Dostał za to kuksańca w brzuch. Narzekałam trochę na tą propozycję, ale jak obiecał, że będzie blisko mnie w końcu się zgodziłam. Gdy wyszliśmy z budynku miałam dość! Carlos cały czas mnie straszył. Ehh...znudziło mi się już trochę, więc poszliśmy na hot-dogi. Usiedliśmy wygodnie pod stolikiem z parasolem.
-Carlos?-spojrzałam na niego, a on zajadał się już przekąską.
-Hym.-odezwał się z pełną buzią.
-Co z Jamesem?-ugryzłam bułkę.
-Jak to co?-wytarł buzię serwetką.
-Jade się o niego martwi...
-A nie przypadkiem ty?-spojrzał na mnie ze smutnymi oczami.
-Przestań!-pokręcił głową z uśmieszkiem. Dość dziwnym jak na niego.
-Chyba z nim okey.
-Chyba?-podniosłam brwi.
-Oszalał! Kompletnie oszalał!
-Jak to?-ugryzłam hot-doga.
-Chce się oświadczyć Halston!
-Co?!-wyplułam bułkę, a Carlos wybuch śmiechem. Mówisz serio?!
-Tak. Widzę, że też jesteś tego samego zdania co ja z chłopakami.-wytarł mi twarz serwetką.
-Jade się załamie...
-Czemu?-podniósł brew.
-Podkochuje się w nim.-ściszyłam głos.
-Aaa...rozumiem. I mi nie powiedziała!-udał obrażonego.
-To sprawy dziewczyny.-szturchnęłam go w ramię.
-Wiesz, że on chce z nią jechać po pierścionek?
-Nie pozwolę mu na to!-wstałam.
-Spokojnie.-kazał mi usiąść. Jak to zrobisz? Zabierzesz jej telefon?
-Carlos to nie głupi pomysł.-uśmiechnęłam się.
-Przecież żartowałem.-pokręcił głową. Meggie.-spojrzałam na niego. Mam pytanie.
-Słucham.-uśmiechnęłam się.
-No wiesz...-podrapał się po karku.
-Tak?
-Spotykamy się już 2 miesiące.-pokiwałam głową.
-Jeśli chcesz zostanę nią.-uśmiechnęłam się.
-Co? Serio! Ale...
-Chodzi ci o nas jako parę tak?-upewniłam się, a on pokiwał głową. Da się domyślić.-złączyliśmy się w pocałunku, na który tak długo czekałam.
-Przepraszam, ale za 5 minut zamykają.-podszedł do nas ochroniarz, a my się od siebie oderwaliśmy i szybko wybiegliśmy. Carlos oczywiście odwiózł mnie do domu.
-Mogę jutro do ciebie wpaść?-spytał, gdy zatrzymał się pod domem.
-Jasne! A przyjdziesz z Kendallem?
-Kendallem?-zdziwił się.
-Chcę go zeswatać!-uśmiechnęłam się i pocałowałam mojego chłopaka w policzek.
-Będę o 2!-krzyknął przez szybę, a ja mu pomachałam i odjechał.
                               Gdy weszłam do domu, dziewczyny siedziały i oglądały TV.
-Wróciłam!-krzyknęłam ściągając buty.
-Meggie hej! Jak było?-odwróciła się do mnie Ely.
-Świetnie jesteśmy parą!-zaczęłyśmy piszczeć. A bo zapomnę. Jutro przychodzi Kendall.-oznajmiłam, gdy się uspokoiłyśmy.
-Kendall?-zdziwiła się Domi.
-Musicie się poznać-wybuchnęłyśmy śmiechem. Poszłam do kuchni zrobić parę kanapek położyłam na stół i ruszyłam się przebrać. W wygodnych ciuchach wróciłam do dziewczyn i obejrzałyśmy sobie komedie romantyczną pt.: "Czego pragną kobiety".

__________________________________________


Otóż jest 18 rozdział. Trochę go poprawiałam, żeby nie był krótki specjalnie na tę okazję, ale co do wszystkiego dzisiaj Wy macie prawo mnie pouczać (macie tylko jeden dzień w roku :P). Mówcie czy chcecie jakieś nowe zmiany, nowego bloga itd.: Chętnie coś nowego zrobię ^^.

Do następnego :* i zostawcie po sobie ślad w postaci komentarza. Mam nadzieję, że po tak długiej nieobecności zostali tutaj jacyś wytrwali :*.

Obserwatorzy