piątek, 28 lutego 2014

Rozdział 17 "Spacer po L.A zamienił się w nieoczekiwane spotkanie."

*Z pkt. Jade*

Obudziłam się o 10:00. Ubrałam się i zeszłam na dół do kuchni. Meg, Ely i Domi jadły już płatki, więc ja również je sobie przyrządziłam.
-Macie jakieś plany?-spytałam dosiadając się do stołu.
-Nie.-odpowiedziała Ely.
-To może gdzieś wyjdziemy?-zaproponowałam.
-Jasne! Świetny pomysł! Pokażemy wam Los Angeles.-powiedziała podekscytowana Meg.
-To o której?-spytała Domi spoglądając na swój zegarek.
-Może zaraz?-spojrzałam na nie.
-Okey.-wszystkie odniosłyśmy naczynia i poszłyśmy się przebrać. Zostałam w tych samych ciuchach tylko ściągnęłam chustę, zabrałam z biurka aparat i zeszłam na dół gdzie czekała gotowa Meg.
-Ely! Domi!-krzyknęła, gdy stanęłam obok niej.
Na dole chwilkę później zjawiły się dwie panie.
-Już gotowe?-popatrzała na nie mroźnym spojrzeniem.
-Tak.-odpowiedziały i wyszłyśmy z domu.
Na samym początku Meg zaczęła opowiadać:
-Los Angeles czyli "Miasto Aniołów" zostało założone 4 września 1781 roku przez Felipe Neve'a...-coś jeszcze dalej ciągnęła, ale się wyłączyłam. Ogólnie rolę przewodnika przejął nie kto inny jak ona. Opowiadała w dalszym ciągu o zabytkach itd.: Zawsze interesowała się historią, ale nie została żadnym politykiem ani nic z tych rzeczy. Naszym następnym przystankiem były wzgórza Hollywood. Przyznam szczerze, że zaczęły bolec mnie już nogi, a szłam dalej. Na szczęście trochę się tam zatrzymałyśmy i zjadłyśmy kanapki, które zabrała ze sobą Meg. W końcu Ely i Domi chciały wracać do domu. Wracałyśmy sobie przez park. Zauważyłyśmy również Jamesa i Halston, którzy spacerowali trzymając się za ręce. Zauważyli nas i ruszyli w naszym kierunku.
-Hej dziewczyny!-przywitał się James.
-Hej James!-odpowiedziałyśmy chórem.
-Halston poznaj proszę Meggie, Elizabeth, Dominic i Jade.-wskazał na każdą po kolei. Dziewczyny poznajcie Halston.-uśmiechnął się.
-Cześć!-przywitała się.
-Cześć.-odpowiedziałyśmy.
-James może skoczysz po coś do picia?-spytała blondynka ze słodkim uśmieszkiem.
-Jasne kotku!-pocałował ją w głowę i poszedł w stronę małego sklepiku.
-Jade?
-Tak?-spojrzałam na nią.
-Jesteś przyjaciółką Jamesa, tak?
-Tak...-zdziwiłam się, że zadaje mi takie pytania, ale cóż musi wiedzieć czy nie stanowię dla niej konkurencji. Tym nie musi się przecież martwic.
-Dużo mi o tobie opowiadał.-uśmiechnęła się na co ja również.
-Powiedz Halston ile już ze sobą jesteście?-spytała Domi i wszystkie ruszyłyśmy na pobliską ławeczkę.
-2 lata.-odpowiedziała dumnie.
-Tak się kochacie?-spytała trochę ciszej i sarkastycznie Ely.
-Oj bardzo.-uśmiechnęła się do niej. A jak u was? Macie kogoś?
-Prowadzimy chwilowo samotny tryb życia.-odpowiedziała Domi.
-Jesteśmy singielkami.-uśmiechnęła się Meg jak zwykle dobra dla wszystkich.
-Rozumiem.-pokiwała głową z uśmiechem.
Trochę jeszcze rozmawiałyśmy, aż James przyniósł 6 napoi.
-Wiesz nie musiałeś nam kupować.-powiedziałam kiedy wręczył mi butelkę.
-Przestań. Prezent.-puścił oczko.
-Zaraz się zbieramy, prawda?-spytała Meg, widząc, że byłam w niezręcznej sytuacji.
Pokiwałyśmy na to tylko głowami. Pożegnałyśmy się z zakochaną parką i ruszyłyśmy do domu.
-Nie uważacie, że Halston jest trochę dziwna?-zapytała Domi spinając włosy w kucyk.
-Czemu?-spytałam, ale w głębi też tak czułam.
-Heloł widziałaś ją?-spytała Ely.
-No przecież...-przerwała mi Meggie.
-Te jej tipsiki na paluszkach, a już nie mówię o ciuchach.-wszystkie zaczęłyśmy się śmiać. Meg cicha woda nikt nie wie co powie, a potem każdy się śmieje.
-Dziewczyny przestańcie!-zakończyłam zabawę.
-Ale Jade...-zaczęła Ely, ale jej przerwałam.
-To nie nasze sprawy.-wszystkie spojrzały po sobie i z grobowymi minami weszłyśmy do domu.
Biegiem ruszyłam na górę i wzięłam prysznic.

*Z pkt. Meggie*

Razem z Domi i Ely zastanawiałyśmy się co James widzi w Halston. Ale dla nas to trochę nie logiczna sprawa. Jak tu zrozumieć facetów?!
-To bez sensu. Jest nią tak zauroczony, że aż głupi.-powiedziała Ely, a blondynka przyznała jej rację.
Nagle zadzwonił telefon.
-Odbiorę!-rzuciłam i poszłam odebrać. Słucham?
-Meg?-nie do końca poznałam kto to.
-Tak?-powiedziałam nie pewnie.
-Cześć to ja Carlos!
-Carlos! Cześć! Coś się stało?-byłam strasznie podekscytowana, że rozmawiam z Carlosem. Chciałam krzyczeć, ale w tej sytuacji było to bardzo niestosowne.
-A tak dzwonię. Chciałem zapytać czy robisz coś jutro.
-Jutro? Nie.
-To może gdzieś ze mną wyskoczysz?-ja z Carlosem?! Myślałam, że zaraz przy tym telefonie padnę.
-Okey, a gdzie?
-Może wesołe miasteczko?
-Świetnie!
-Super! Wpadnę po ciebie o 1:00 P.M (od autorki: 13:00 naszego czasu jakby co ^^)
-Okey.
-To pa.
-Pa.-rozłączył się, a ja zaczęłam piszczeć.
-Randka z Latynoskiem?-spytała Domi pojawiając się obok mnie.
-Skąd wiesz?-zaczęłyśmy się śmiać.
Nasze głośne zachowanie sprowadziło na dół Jade.
-Co się stało?-sięgnęła do lodówki po wodę.
-Meg idzie na randkę z Carlosem!-zawołały chóralnie Ely i Domi.
-Serio?! To świetnie!-znowu zaczęłyśmy piszczeć.

----------------------------------------------

Jak się podoba? Mam nadzieję, że jest lepszy niż 16 ^^. Strasznie przepraszam, że tamten wyszedł jak krowie łajno, ale każdy ma jakieś słabsze dni :/. Mniejsza. Mam nadzieję, że uda mi się poprawić te moje "zdolności". Przepraszam, że rozdziały tak rzadko się pojawiają, ale mam dużo spraw na głowie i po prostu brakuje mi czasu... Możemy się umawiać, że rozdziałki będą się pojawiać 1 w miesiącu? Przynajmniej do czasu kiedy sprawy się zluzują :). Okej kończę do zobaczonka za miesiąc :*.
(Mam nadzieję, że zastanę więcej komentarzy niż ostatnio, ale to tylko marzenia ^^)

Zapraszam Was na mojej 2 pozostałe blogi:

 http://worldofvampiresandhumans.blogspot.com/

http://zakazany-owoc-jest-najlepszy.blogspot.com/

Obserwatorzy