piątek, 13 lutego 2015

Rozdział 32 "Przyjazd cioci Violetty"

*Z pkt. Jade*
-Domi pośpiesz się! Zaraz spóźnimy się na lotnisko!-zawołałam z dołu patrząc na mój zegarek na ręce.
Dostałam od cioci. Wypadałoby dzisiaj mieć coś od niej chociaż,żeby tylko tak. Tupałam nogą. Jest 10:00, a mamy się pojawić za 20 minut! Jeszcze są takie korki. Jęknęłam.
-Idę!-krzyknęła zbiegając ze schodów.
-Już gotowa?
-Czy ja wiem...-zawahała się.
-To twoja mama, weź się uśmiechnij.-podniosłam jej kąciki ust do góry.
-Dobra.-założyła ręce na piersi, a ja zabrałam kluczyki z samochodu Ely.
Zakluczyłyśmy drzwi i pojechałyśmy na lotnisko.
                          Na miejsce dotarłyśmy w znakomitym czasie. Miałyśmy jeszcze 5 minut. Weszłyśmy na lotnisko. Ciocia już siedziała na jednym z krzeseł, a obok niej Tytus.
-Cześć cioci!-zawołałam i podbiegłam do niej.
Za plecami słyszałam burczenie, ale nie odwróciłam się. Kobieta wstała i z uśmiechem mnie uściskała.Tytus zaczął szczekać.
-Och Jade!-pocałowała mnie w policzek.
-Miło cię widzieć.-uśmiechnęłam się. Hej Tytusku!-schyliłam się,żeby pogłaskać psa.
-Dominica!-zawołała radośnie, a blondynka wysiliła się na uśmiech,
-Tytus, ale wyrosłeś.-zaśmiałam się, a psiak zaczął mnie lizać. Wzięłam go na ręce i wyściskałam.
-Jade mam też twoją gitarę.-rzuciła ciocia.
-Na prawdę?! Nie musiałaś!-przytuliłam ją jedną ręka.
-Możemy już jechać?-spytała Domi ze skrzyżowanym rękami.
Co ją ugryzło? Nigdy się tak nie zachowuje, a już tym bardziej jak jest jej mama. Coś musiało się chyba stać. Ciocia zabrała swoje torby i ruszyłyśmy do samochodu.
-Co ją ugryzło?-szepnęła rodzicielka kuzynki.
-Nie mam pojęcia,-wzruszyłam ramionami.
Otworzyłam samochód i wrzuciłam torby cioci do bagażnika. Na szczęście się zmieścił. Odetchnęłam z ulgą i usiadłam za kierownicą. Miejsce pasażera zajęła ciocia, a Domi i Tytus siedzieli z tyłu. Zapaliłam silnik i wyjechałam na autostradę.
-Dobrze wam się mieszka?-zagadnęła.
-Tak. Koleżanki Jade są świetne.-powiedziała Domi.
-Tak się cieszę skarbie,że się z nimi zaprzyjaźniłaś.-ciocia odwróciła się do niej z uśmiechem. Muszę je poznać.-zaśmiała się.
-Już wkrótce.-uśmiechnęłam się.
-Oj strasznie za wami tęskniłam dziewczynki. Tytusek tak samo.-szczeknął i wszystkie zaczęłyśmy się śmiać.
-Pozwolili ci z nim lecieć?-spytała zmieniając bieg.
-Musieli. Bez niego bym nie przyleciała.-uśmiechnęła się.
-Cioci jesteś świetna.-uśmiechnęłam się, a ona poklepał mnie po ramieniu.
-Kochanie dlaczego nic nie mówisz?-odwróciła się, a ja obserwowałam kuzynkę w lusterku.
-Mamo co mam mówić?-pokręciła oczami.
-Dobrze potem porozmawiamy.
Atmosfera w samochodzie była napięta. Uchyliłam lekko okno,żeby wpuścić tutaj powietrze. Może Domi się uspokoi. Co ją ugryzło? Nie poznaję jej.
                           Zaparkowałam pod domem. Pomogłam wyciągnąć cioci walizki i ruszyłyśmy do domu. Tytuska wypuściłam w ogrodzie. Niech się chłopak trochę wybiega. Później go zawołałam i grzecznie przyczłapał do domu. Kochany psiak. Merdał ogonkiem i poszedł zaznajomić się z domem.
-Cioci chcesz zobaczyć pokój?-zapytałam.
-Pewnie!-uśmiechnęła się i ruszyłam z nią za kuchnię.
Tam znajdował się mały pokoik gościnny. Meg go urządziła, gdyby zjawił się tutaj ktoś z rodziny. To był świetny pomysł, ale jeszcze nigdy go nie wykorzystał. Ciocia będzie pierwsza. Otworzyłam drzwi.
-Jaki piękny*!-zachwyciła się i upuściła walizki.
-To zasługa Meggie.-oznajmiła Domi, która zjawiła się za moimi plecami.
-Świetny.
-Na pewno się ucieszy.-uśmiechnęłam się. Zostawimy cię samą. Rozpakuj się i zdrzemnij.-puściłam jej oczko i zamknęłam drzwi. Zabrałam legowisko Tytuska, które ciocia zostawiła w salonie i zaniosłam je do swojego pokoju. Pewnie i tak nie będzie w nim spał no,ale trudno. Zabrałam jeszcze laptopa i wróciłam na dół.
-Jesteś głodna?-zawołała Domi z kuchni.
-A co robisz?-usiadłam na kanapie i odpaliłam urządzenie.
-Warzywa na parze!
-To mogę zjeść!-wzruszyłam ramionami i wpisałam hasło.
Rozsiadłam się na kanapie, a po chwili obok mnie siedział już Tytus. Co za psiak. Pogłaskałam go po główce, a on obrócił się kilka razy i położył na moim biodrze. Po chwili zaczął szczekać. Do salonu weszła Meg.
-Tytus!-schyliła się, a pies zeskoczył i podbiegł do niej. Zaczęła go głaskać, a on ją lizał. Hej!-zwołała.
-Hej!-odrzuciłam. Jak w pracy?
-Spotkanie z prezesem na temat mieszkania prezydenta.-opadła na fotel.
-Uuu...-powiedziałam zaskoczona.
-Zachciało mu się nowego wnętrza.-prychnęła i ściągnęła szpilki. Rzuciła je w kąt.
-O hej Meg!-w salonie pojawiła się Domi z jedzeniem.
-Hej.
-Jesteś głodna?-blondynka postawiła na stole talerz.
-Bardzo!-zaśmiałyśmy się wszystkie.
-To dobrze, w takim razie chodźcie zjeść do kuchni.
Meg z Domi już poszły, ja musiałam się wygramolić. Odstawiłam laptopa na stół. Wstałam i zabrałam swój talerz. W końcu mogłam iść do kuchni. Usiadłam koło Meg, która jadła ze smakiem. Dominic była zadowolona ze swoich umiejętności gotowania.
-Twoja mama już przyleciała?-odezwała się Meg.
-Tak. O której wraca Ely?-sprytnie wymieniła zdanie.
-Chyba za dwie godziny, a co?
-A tak pytam.-wzruszyłam ramionami i odniosła talerz do zlewu.
-Co jej jest?-szepnęła mi na ucho brunetka.
-Nie mam pojęcia. Zachowuje się tak dziwnie już od rana.-także szepnęłam chodź Domi nie była już w tym samym pomieszczeniu co my.
-Coś musi być na rzeczy! Może ma jakiś problem?-nabiła brokuła na widelec.
-Z Kendallem?-poddałam pomysł.
-Nie wiem czy akurat z nim, ale coś nie gra.
-Mam iść sprawdzić?-zrzuciłam jedną nogę z krzesła barowego.
-Nie.-złapała mnie za ramię.
Poprawiłam się na krześle.
-Zostawmy ją samą, jeśli będzie chciała sama nam powie.-uśmiechnęła się. A teraz jeśli pozwolisz pójdę wziąć kąpiel.-poklepała mnie po plecach. Wzięła swój talerz odłożyła go do zlewu i poszła na górę.
Jeśli nawet Meg zauważyła, że jest coś nie tak z Domi to faktycznie musi być coś na rzeczy. Tylko co? Muszę potem sprawdzić co się dzieje. Wróciłam do salonu i wzięłam laptop. Usiadłam na kanapie. Otworzyłam Facebook'a, przejrzałam aktualności i polubiłam parę strony. Chwilę później dostałam wiadomość od Ciary.
C: Hej! :)
J: Hej! :)
C: Robisz coś dzisiaj?
J: Raczej nie, a coś się stało?
C: Nic :) Chciałam spytać czy byśmy może nie wyskoczyły na kawę :)
J: Czemu nie :)
C: To w takim razie Starbucks o 15:00? ;)
J: Jasne :D
C: Okey to do zobaczenia :*
J: Pa :*
Spojrzałam na zegarek. 14:00. Mam jeszcze godzinę. Wyłączyłam laptopa i zaniosłam go do pokoju.

*Z pkt. Dominic*
-Proszę cię odbierz!-mówiłam do słuchawki.
-Domi! Co jest?-usłyszałam jego głos.
Poczułam się mniej zestresowana, ale nadal jednak byłam. Co ja mam robić? Powiedzieć mu? Przełknęłam głośno ślinę.
-Spóźnia mi się.-westchnęłam i opadłam na łóżko.
W oczach zaczęły zbierać się łzy. Oddychałam szybko,żeby się nie rozpłakać.
-Alee...
-Kendall!-niestety łzy wypłynęły na powierzchnię.
-Domi ciii uspokój się. Wszystko będzie dobrze.-miał cichy głos. Ledwie go słyszałam. Pociągnęłam nosem.
-Nie będzie!
-Wpadnij do mnie za godzinę.
-Okej.-chlipnęłam i rozłączyłam się.
Kendall był chyba równie zdezorientowany jak ja. Nie winię go za to, bo co może powiedzieć w takiej sytuacji? Ale jednak poczułam się źle jak tak dziwnie mnie potraktował.
Być może panikuję za bardzo, ale co jeśli jestem w ciąży?! Mam 23 lata! Nie chcę jeszcze dziecka. Nie mam nawet pracy. Położyłam się na łóżku i starałam się uspokoić.

*Z pkt. Jade*
Czekałam już na Ciarę pod naszym miejscem spotkania. Sprawdziłam godzinę. 15:05.
-Hej sorki za spóźnienie!-uśmiechnęła się przepraszająco.
-Spoko.-przytuliłyśmy się. Chcesz o czymś pogadać?
-Może w środku.-rozejrzała się.
-Jasne.
Weszłyśmy do środka i zajęłyśmy stolik z kanapami.
-Chodzi o Halston.-szepnęła nie patrząc na mnie.
-Co się stało?-zdziwiłam się.
Mają jakiś sojusz? Nie. To raczej nie podobne do Ciary. Jest za nieśmiała. Przynajmniej tak mi się wydaje. Ale nie.
-Ona...-urwała i rozejrzała się po pomieszczeniu. Nagle jej wzrok zatrzymał się na drzwiach. Ja również tam spojrzałam.
______________________________________
Hej!
Oto ostatni rozdział na ferie. Niestety już mi się skończyły :( Co to było te dwa tygodnie? Nie może być miesiąc! Ehh...
Jak rozdział? Podoba się? Chyba nawet długi ^^. Wiem,że narobiłam teraz trochę zamieszania i w ogóle :P ale chyba wszystko się powyjaśnia (mam nadzieję ^^) Odpowiedzi dopiero w marcu :/.

Wszystkim którzy będą zaczynać ferie życzę dobrego odpoczynku! Należy się :*.

*-oczywiście ten pokój bez kota ^^

Okej ode mnie to wszystko, do zobaczenia xo.

Ps. Zapraszam na mojego nowego bloga, bo nie wiem czy go dalej prowadzić :/.

6 komentarzy:

  1. Domi w ciąży? Jeśli tak to nich Kendall się nią zajmie. I o co chodzi Ciarze ? I kto się pojawił w drzwiach ? Tak wiele pytań, tak mało odpowiedzi. Czekam na następny :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciąża? :O No, no, szalejesz w tych rozdziałach xD Co znowu z tą Halston?! -_- Coś mi mówi, że w drzwiach pojawiła się Halston xD Albo James xD Jedno z tych dwóch :P Czekam nn :*

    OdpowiedzUsuń
  3. SPÓŹNIA MI SIĘ-A może jesteś śmiertelnie chora? Ciesz się, jak będzie ciąża x3
    JEZU, CO JEST Z TĄ HALSTON XDDD
    I co jest z Ciarą? ;oo Czekam! ;*
    http://this-love-is-forbidden.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. OMG! Ciąza? :o ale to w sumiw dobrze :3 bd małe Schmistonki xD
    Co z tą Halston? He? I kto tam jest w drzwiach? Kurde ..
    A ty James byś się w końcu ogarnął kurwa ! Ona cie kocha a ty nawet tego nie widzisz :/
    SUPER i czekam na nexta :D

    OdpowiedzUsuń
  5. http://bigtimerushna-zawsze.blogspot.com/ ZAPRASZAM <3 P.S Super piszesz
    ZAKOCHAŁAM SIĘ W TWOIM BLOGU <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy