Jednorazówka

Jednorazówka I  (pierwsza w historii, bo o karierze nie wolno mi mówić ;). Odważyłam się ją jakoś napisać, ale nie wyszła -.-. Zmaszczona, bo akcja w ogóle miała być inna, ale ocenę zostawiam Wam ^^)


                Jednorazówka I #Na Urodzinki#    (29.07.2014r.)

Dziś po wykładzie poszłam na plażę. Przebrałam się w strój kąpielowy, na który narzuciłam spodenki i koszulę. Z łazienki zabrałam olejek do opalania i ręcznik, wszystko wrzuciłam do torby. Wróciłam się jeszcze do pokoju po okulary i byłam gotowa do wyjścia. Zazwyczaj na plażę chodzę z moją kuzynką Anabell i zajmuje nam to 15 minut, ale dzisiaj coś jej wypadło.
             Gdy dotarłam na plażę bardzo się zdziwiłam. Było bardzo mało ludzi, ale z drugiej strony można było znaleźć dobre miejsce. Rozłożyłam ręcznik i posmarowałam się olejkiem. Kładąc się wyciągnęłam z torby słuchawki i podłączyłam je do telefonu puszczając muzykę. Słońce mocno prażyło, więc założyłam okulary. Po jakimś czasie poczułam, że coś kapie mi na brzuch. Szybko zdjęłam okulary i ujrzałam przystojnego szatyna.
-Hej!-przywitał się, a ja wyciągnęłam słuchawki.
-Hej!-byłam lekko zdziwiona.
-Zajęłaś mi miejsce.-uśmiechnął się.
-Oj...przepraszam.-zaczęłam się zbierać.
-Spoko nie musisz.-ukazał rząd śnieżnobiałych zębów.
-Nie będę ci przeszkadzała?-odłożyłam rzeczy na piasek.
-Nie.-wzruszył ramionami. Jestem James, a ty?-uśmiechnął się.
-Lucy.-podałam mu dłoń.
-Mieszkasz tu?
-Tak niedaleko.
-To świetnie! Może się kiedyś spotkamy?-uśmiech nie schodził mu z twarzy.
-Chętnie.-odgarnęłam kosmyk włosów za ucho.
-Jutro o 15, tutaj?-zaskoczył mnie tym pytaniem.
-Yyy...okey.
-To do zobaczenia.-zabrał swoje rzeczy i poszedł.
Zapowiada się randka z przystojnym szatynem. Nie spodziewałam się takiego dnia. Rozanielona postanowiłam się zbierać. W drodze do domu zadzwoniłam do kuzynki. Odebrała po 2 sygnałach.
-No hej! Co tam?-odezwała się.
-Hej. Idę do domu.
-Gdzie byłaś?
-No na plaży.-pokręciłam głową.
-Aaa...nasze plany jutro aktualne?
-Kurczę zapomniałam! Nie mogę.
-Co się stało?-była zdziwiona.
-Mam jutro randkę!
-Ty to masz się dobrze! Zawsze wyrywasz ciacha!
-Cóż taki urok.-zaśmiałam się.
-No ej...dobra kończę muszę lecieć. Całuski.
-Pa.-rozłączyłam się i akurat dotarłam pod dom.
Było już późno, więc od razu poszłam do pokoju, chwyciłam piżamę i ruszyłam do łazienki. Po kąpieli poczytałam jeszcze trochę książkę i zasnęłam.

*Następnego Dnia*

Po nudnym dniu w szkole szybkim krokiem wróciłam do domu. Rzuciłam torbę do salonu i biegiem ruszyłam do pokoju zacząć przygotowania. Z szafy wyciągnęłam najładniejszą sukienkę, którą kupiłam na specjalną okazję, która właśnie nastąpiła. Ubrana w fioletową bombkę zajęłam się makijażem. Najpierw nałożyłam puder, następnie pomalowałam rzęsy. Na koniec został błyszczyk. Włosy rozpuściłam i luźno spoczywały na ramionach. Wyrobiłam się na czas. Kiedy dotarłam na miejsce "mój książę" już na mnie czekał.
-Hej. Ślicznie wyglądasz.-uśmiechnął się.
-Hej.-odwzajemniłam uśmiech. Ty również niczego sobie. Masz jakieś plany?
-Owszem. Chodź.-chwycił mnie za rękę i gdzieś ruszyliśmy.
Okazało się, że James zabrał mnie na najcudowniejszą randkę na świecie. On to potrafi zadowolić kobietę. Byliśmy na dachu starej fabryki. Było tutaj tak ślicznie i romantycznie. Na środku leżał rozłożony koc, wokół latało mnóstwo porozrzucanych płatek róż i stało mnóstwo świec.
-Sam to przygotowałeś?-usiedliśmy na kocu.
-Tak. Podoba ci się?-otworzył butelkę z winem.
-Jest pięknie!-podrzuciłam płatki.
-Bardzo się cieszę.-uśmiechnął się. Napijesz się?
-Pewnie.-wyciągnął z koszyka 2 kieliszki.
-Lucy.-spojrzał na mnie.
-Tak?
-Zastanawiasz się pewnie dlaczego cię tutaj zabrałem.-podał mi kieliszek napełniony czerwonym winem.
-Szczerze to trochę tak.-upiłam czerwonej cieczy.
-No wiesz...-zmieszał się. Przysunął się do mnie i pocałował.
-Wy faceci macie strategię.-oblizałam usta.
-Najprostsza, a dziewczyny na to lecą.-uśmiechnął się i wróciliśmy do całowania, które robiły się coraz bardziej namiętniejsze. W pewnej chwili James zaczął rozpinać mi sukienkę. Nie przejęłam się tym co chciał zrobić dalej, ale poczułam zapach dymu. Odsunęłam go od siebie i spojrzałam co się dzieje. Wokół nas wszystko zaczęło płonąć. Wszędzie było szaro od dymu. Chcieliśmy uciekać, ale niestety pod naszym ciężarem dach się zawalił i wpadliśmy do środka.
-James!-zawołałam kaszląc. Nigdzie nie usłyszałam odpowiedzi. Rozglądałam się wszędzie, ale wszędzie był dym. W końcu dostrzegłam kontur postaci. Szatyn leżał pod jakąś belką. Podbiegłam do niego.
-James!-uklękłam obok niego i zaczęłam płakać.
-Spokojnie.-kaszlnął. Nic mi nie jest.-znowu kaszlnął. Uciekaj.
-Nie zostawię cię tutaj!-płakałam.
-Musisz uciekać!
-Ale...
-Nie ma ale!-kaszlnął. Musisz uciekać.
-Pomogę ci.-zaczęła siłować się z belką, ale nie dałam rady.
-Lucy.-popatrzyłam na niego. Nie płacz.-wytarł łzy kciukiem. Kocham cię.
-Teraz ci się zebrało!-byłam na niego wściekła, ale pocałowałam go.
-Lucy!-nastąpił jego krzyk, a ja poczułam ból.

Młodzi kochankowie zginęli przez pożar. Romantyczny nastrój zamienił się w postrach. Ich ciała spłonęły, ale miłość która tam rozkwitła przetrwa z nimi na wieki. Zaczną nowe życie tam na górze.
______________________________________________________

KONIEC!! Tak wiem beznadzieja, ale pisałam to jeszcze w szkole na matematyce, więc tak wyszło...
Chciałam napisać coś z happy-endem, ale u mnie jednorazówki jakoś się tak nie kończą nie mam pojęcia czemu, ale postaram się nad tym popracować ^^.
Była to moja pierwsza jednorazówka, więc jeśli macie jakieś uwagi to zostawcie to w komentarzu, a ja w następnych postaram się co nieco poprawić :*.

4 komentarze:

  1. Matko przenajświętsza chryste panie! xD Już bardziej dramatycznego się tego nie dało zrobić, co nie? Wszystko ładnie pięknie, aż tu nagle wszystko się pali i umierają -.- Wiesz jak zdołować człowieka :/ To samo z tą jednorazówką, którą na polskim dałaś mi przeczytać ^_^ A tą niby kiedy ty na matmie pisałaś, co? Dwa lata z tobą w ławce siedzę, a jakoś takiej jednorazówki nie zauważyłam :) No, ale koniec końców, fajnie ci wyszła, TYLKO CZY TY ZAWSZE MUSISZ WSZYSTKICH UŚMIERCAĆ?! xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Ładne. Bardzo mi się podobało. Był dramat, ale taki trochę klasyczny. Romeo i Julia jednym zdaniem. Nie wiem, czemu akurat do tego porównuję, ale tam nie było żadnego pożaru. Już nawet nie chcę się zastanawiać, czy to głupota, czy poświęcenie, bo to chyba nie ma sensu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Super! Kocham tą końcówkę. czekam xo

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy